powoli zasypiałem
obejmowałem ciemność
gdy tobą zapachniało
poczułem warg twych pełnię
twój dotyk całą noc rozświetlił
nieśmiałość zdjęłaś ze mnie
miast krępujących ciała rzeczy
wkładaliśmy namiętność
wsuwałem w nią twe nogi
ustami delikatnie
od stóp przez łuki bioder
po wyrzeźbioną talię
na piersiach brzuchu plecach szyi
zupełnie bez porządku
drżenia językiem na skórze wiłem
tkałem twych westchnień wątki
wplotłem się wolno w ciebie cały
między jedwabną osnowę ud
oddechy twoje rytmicznie rwałem
niczym wrzeciono wprawione w ruch
splątały się nam palców nici
byliśmy jak jeden przędzy kłębek
gdy nasze ciała cisza spowiła
szepnęłaś: zostań
odrzekłem: będę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz