- Jak dobrze... jesień już przychodzi
- pomyślał Kot patrząc w słotę.
- Można ogrzewać się, nie chłodzić,
Rozpalić ogień co sobotę.
Przytulać się, nie pocić,
Nawet gdy masz jesienny kocyk.
Zaczepić o nić pazur koci,
Poczekać na nadejście nocy.
Rozpocząć nieskończoną książkę,
Zakończyć wszystkie letnie sprawy,
Ze stosu zebrać chrustu wiązkę
I wrzucić w ogień dla zabawy.
Płomień rozświetli na podłodze,
Biegnący żwawo niczym myszki,
Do niezatrzymania na swej drodze
Nieskrępowany pochód myśli.
Naturą kotów jest je chwytać,
W każdą z nich wbijać ząb i pazur.
- No, ale po co? - Kot zapyta
Ziewając sennie - Tak od razu?
Niech pobiegają, niech się zmęczą,
Niech się rozjadą małe nóżki,
Niechaj im słowa się wybrzęczą,
Poodciskają się opuszki.
I gdy przewrócą się na grzbiety
Zdrożone tańcem swym chocholim,
Wzorem pewnego wierszoklety
Wsunę na papier je powoli.
Kot w tym zachwycie dumny z siebie,
Choć słychać, że mu w brzuchu burczy,
Zamruczał - Jestem teraz w niebie,
Kończę, kochani, proces twórczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz