Przyszła niedziela, Kot powstał z łóżka
I powziął zamiar kawy wypicia.
— Może by tak odwiedzić Truskaw?
Czegóż chcieć więcej od tego życia?
Wsunął dwie łapy w ranne pantofle,
Okularami wzrok poprawił.
Do kuchni pognał trochę na oślep.
Potknął się, fiknął i kawę wstawił.
Czekał aż kropel sto oraz siedem
Spłynie powoli do dzbanuszka.
— Dzisiaj nie jestem już sam jeden.
Ciepła jest także druga poduszka.
Stanął w pokoju, długo patrzył
W słońce żaluzją cięte w ciszy,
Które — to wiedział — chce się oświadczyć
Jego — więc Kota — pięknej Myszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz