jej usta milczały w ciemności
rzeźbioną talię spokój kołysał
w satynie ukryła obfitości
spała spowita w ciszę
wyciągnął ku niej szept niczym rękę
przesuwał nim brzeg koszuli
odkrył pośladki - krągłości miękkie
oddechem jej plecy tulił
szeptami znaczył załomki ciała
językiem liczył piegi
jej usta w mroku ciągle milczały
zawirowało niebo
kiedy nie szeptem - wnętrzem dłoni
przesunął w dół między biodra
zanurzył się w soczystej toni
jej usta milczały: zgoda
poza ustami nic nie milczało:
każdy centymetr ciała krzyczał
gdy ono drżało gdy się gięło
gdy przeszły błyskawice
jej usta milczeć przestały w chwili
nabrało dźwięków jego szeptanie
zajęci sobą w sobie byli
pełnią radości nieprzerwaniem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz