Gruszki na wierzbie, grzyby na sośnie.
Złoto-jesiennie, trochę radośniej.
Zmiany potrzeba i magii szczypty -
Pomyślał Kot wychodząc z krypty.
Do lasu pójdę, a może w krzaczki.
Myszę tam złapię... A może kaczkę?
Kaczor! Łup większy - na dłużej starczy!
Pokwacze chwilę, przestanie warczeć.
Tylko te pióra mi wejdą w pysk.
Lecz taki kaczor, nooo, to jest zysk.
Także dla innych wystarczy kotów.
Ucztę zrobimy za dwie soboty.
Popatrzył w lustro: pysk nadal koci.
Przymrużył oko. Oj, będę psocił.
Niech sobie mówią: świńska, zdradziecka.
Morda ma ruda, mam tak od dziecka.
Morał tymczasem czekał pod stołem
Na danie z kaczki razem z zespołem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz